Musiałam wstać o 4 :30, przygotowałam się do wyjścia...
Mama zrobiła kanapki, spakowała je do plecaka i wyszłyśmy z domu.
Wsiadłyśmy do auta i w drogę
Zbiórkę mieliśmy na orlenie, lecz tam nikogo nie było.
Okazało się, że byliśmy spóźnieni o godzinę.
Pan Grzesiek zadzwonił, aby zgłosić naszą obecność.
Aby umilić sobie czas oczekiwania na nas podano kawkę...
Przywitałam się, było parę nowych osób (dla mnie oczywiście!)
Pojechaliśmy dalej.
Samochodem dojechaliśmy do schroniska, dalej wiadomo na nogach...
Szliśmy i szliśmy...
Wreszcie zatrzymaliśmy się na postój, żeby coś zjeść.
I znowu szliśmy w górę,
Mama została na Koprowskim Siodle, a ja poszłam dalej.
Chwilami padał grad i deszcz.
Wreszcie byłam na szczycie, wszyscy przybili mi żółwika.
Gdy schodziliśmy znowu padał grad, trudno było schodzić bo kamienie były śliskie.
Przewróciłam się parę razy ale to nic...
Na szczęście niebawem znowu się rozpogodziło.
Dalsza droga w dół była łatwa i przyjemna.
Doszliśmy do aut, pożegnaliśmy się i na lody!!
Zatrzymaliśmy się w Nowym Targu (najpyszniejsze lody w Polsce).
Kolejka była kilometrowa.
Zjedliśmy i pojechaliśmy do Krakowa.
W poniedziałek przeczytałam o mnie post:
ULA - nowy najmłodszy członek naszej grupy,
Specjalne gratulacje dla ULI !Witamy w naszym gronie i życzymy dalszego tak dzielnego zdobywania szczytów.
Dialog:
Agis: - Ula widzisz szczyt? - dasz radę?
Ula - Nie!
Agis - To co zostajemy tu i czekamy?
Ula - NIE !
Agis - więc próbujemy iść dalej?
Ula - TAK !!!
A oto i Ula na szczycie KOPROWEGO WIERCHU (2367 mnpm) - a za plecami SZATAN (2416 mnpm) !
Byłam bardzo szczęśliwa :)
Poniżej kilka zdjęć z wyprawy (niestety z podejścia na szczyt zdjęć brak - osobisty fotograf został na Siodle)