piątek, 16 września 2011

15 sierpnia wybrałam się z mamą, ciocią i całą resztą w góry na Jałowiec .
Każdy miał upiec mokre ciasto na powitanie pana Janka.
Około 10 zaczęliśmy wchodzić .
Trasa nie była taka trudna i długa więc nie robiliśmy dużo przerw.
Na samym szczycie Panowie rozpalili ognisko.
Lecz Ciasta były ważniejsze.
Pokroiliśmy je, i od razu je zaczęliśmy jeść.
Ognisko nadal się paliło, a pan Maciek, Radek i Grzesiek poszli do schroniska po picie.
Po drodze wzięli drewno do spalenia.









A my wzięliśmy kiełbaski, nabijaliśmy je na patyki i piekliśmy.
Na szczycie widzieliśmy jak na innych górach są burze z piorunami.
Niestety u na zaczęło kropić więc musieliśmy się zbierać.


















Na szycie byliśmy koło 3-4 godzin.
Zaczęliśmy schodzić.
Na samym dole przy aucie pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do domu.